Lubiłam swoją pracę w firmie. Z czasem jednak czułam się coraz bardziej wyczerpana, zobojętniała i pozbawiona energii. Poza tym ego moich szefów było tak wielkie, że kiedy wsiadali do samochodu, ono jeździło drugim autem. Zdałam sobie sprawę, że musi istnieć jakaś inna droga, powiedziałam dość.
Moja znajoma przez lata (z przerwami) tkwiła w pełnym przemocy związku. Zakończyła go dopiero wtedy, gdy zaczęli na siebie krzyczeć na parkingu i poczuła się fizycznie zagrożona. Jej partner usłyszał: „to koniec, dosyć tego”.
Inna moja przyjaciółka po pięciu latach oczekiwania na decyzję sądu w jej sprawie wzięła sprawę w swoje ręce. Wszyscy mamy nadzieję, że sprawy ułożą się po jej myśli. Zasługuje na to, jak nikt inny. Przez lata zgadzała się na wygórowane prośby, nadmierne, przekraczające jej zakres odpowiedzialności życzenia drugiej strony. Pomocna i elastyczna, ma talent dostosowywania się do innych. A jednak ona także niedawno powiedziała „dosyć”. To potężne słowo. Skłania do działania i zmiany. „Dosyć”, „stop”, „zatrzymaj się”, „nigdy więcej”, „odchodzę”, „wystarczy” – chronią psychikę, wyznaczają bezpieczne granice.
Ocean bywa spokojny albo wzburzony. Nawet jeśli płyniesz dobrze wyważoną łodzią, a tafla wody od dawna jest gładka, nagle może pojawić się potężna fala i zmieść cię z pokładu, po czym wciągnąć w odmęty. Szybko więc pozycję, stajesz inaczej, na przykład w rozkroku i z rozłożonymi ramionami. Za chwilę wszystko powinno się uspokoić.
Jeśli straciłeś pracę i potrzebujesz chwili, by to zaakceptować i zorientować się w sytuacji na rynku pracy, to nie jest czas równowagi. Jeśli chorujesz, twoja firma zbankrutowała, przeprowadzasz się, jesteś w żałobie, rozstałeś się z partnerem lub partnerką, jeśli jesteś w trakcie ważnej życiowej zmiany, to nie jest czas równowagi. Nie staraj się jej zachowywać. Krzycz, walcz o siebie, o siebie dbaj. Pozwól sobie na brak równowagi, gdy fale życia są gwałtowne i spienione. To minie, choć ta chwila czasami trwa dłużej niż się spodziewasz.
Wyobraź sobie, że twoje życie to łódka, w której wiosłujesz po oceanie albo rzece. Rok za rokiem, dzień po dniu. W czasie podróży łódka wpada na kamienie, natykasz się na sztorm, a ryby skubią dno kadłuba. Zdajesz sobie sprawę z potencjalnych zniszczeń. Na szczęście narzędzia do naprawy ewentualnych uszkodzeń. Pływanie łodzią wymaga dużego nakładu pracy, czasami trudno dostrzec przeciek, zwłaszcza, kiedy już i tak znajdziesz się pod wodą. Zazwyczaj dopiero wtedy, kiedy pojawia się problem, kiedy zalewa ci silnik albo kiedy orientujesz się, że horyzont wygląda jakoś nie tak, zaczynasz sobie zdawać sprawę, że znalazłeś się w tarapatach. Wtedy pora na zmianę kierunku. Dość! Zacznij kierować łodzią, nie kołysz nią, kochanie.
Wszechświat czasami nas unieszczęśliwia. Ale robi to zapewne po to, byśmy się ocknęli i ruszyli z miejsca. Wtedy twój wewnętrzny głos krzyczy coraz mocniej. Posłuchaj swojej intuicji. To suma drobnych, ale całkiem konkretnych rzeczy, którym mózg nie zdążył jeszcze nadać nazwy. Może chce ci przekazać coś ważnego. Siła życiowa ma w sobie pewną mądrość. Może coś jest celowo trudne, by dać ci szansę zmienić to na coś łatwiejszego.
Zacznij widzieć, a nie patrzeć, słyszeć, a nie słuchać. Czytać życie i naturę za pomocą intuicji. Co cię unieszczęśliwia? Jak długo zamierzasz cierpieć, zanim podejmiesz działania i coś zmienisz? Kiedy powiesz sobie dość?