W styczniu 2000 roku, krótko przed Świętami Wielkiej Nocy, po zakończeniu pracy w publicznym radiu po raz pierwszy wystąpiłam w roli trenera w treningu dla kadry menedżerskiej. Celem tego szkolenia było umożliwienie odnalezienia się menedżerów przedsiębiorstwa państwowego w warunkach gospodarki rynkowej. O ile mi wiadomo, część z nich przystosowała się skutecznie do nowej sytuacji.
Ale to szkolenie było przełomowe głównie dla mnie, właśnie wtedy bowiem rozpoczęła się moja przygoda i jednocześnie kariera ściśle związana z edukacją ludzi pracujących w różnych sferach gospodarki. Ich uczestnikami byli pracownicy zajmujący się obsługa klienta, handlowcy, menedżerowie wszystkich szczebli zarządzania, zarządy firm, prawnicy, władze samorządowe, przedstawiciele związków zawodowych, politycy.
Doskonalenie mojego warsztatu było często okupione popełnianymi błędami, a uczestnicy nierzadko w sposób bezlitosny naprowadzali mnie na lepsze rozwiązania, wymuszali bardziej twórcze podejście do pracy trenera.
Biznes. Od nowa!
Wszystko zaczęło się od lektury Toma Petersa, najbardziej wpływowego myśliciela biznesowego naszych czasów, okrzykniętego guru zarządzania. Jego książka „Biznes Od nowa” skutecznie obudziła mnie kilka lat temu z letargu. Uświadomiłam sobie, że „żeby coś zbudować, trzeba coś zrujnować”. I nie wystarczy w tej kwestii zdać się na procesy ewolucyjne. Kto chce się utrzymać w biznesie musi być rebeliantem, zniszczyć wszystko i zacząć od nowa. To było zgodne ze mną: moimi przekonaniami oraz widzeniem świata. Tak zaczęła się moja przygoda z myśleniem, które jest piękne, przedziwne. I kreatywnym działaniem, które wprowadza zmiany, które tylko na początku wydają się niewyobrażalne. Od sparringu byłam o krok!
Skąd się wziął sparring?
Życie mnie nauczyło, że należy iść tam, gdzie coś się dzieje. Mniej więcej w tym samym czasie, chwilę po zakończeniu jednego ze szkoleń, uczestnicy warsztatu na podsumowanie powiedzieli: „Było … ok., miło, ale my tu przyjechaliśmy po krew i igrzyska! Mamy dość sympatycznych trenerów, którzy nauczeni przekazywania informacji zwrotnej w miłej atmosferze, będą schlebiać naszej próżności. Potrzebujemy kogoś, kto nie będzie się bał mówić wprost, co myśli, będzie potrafił uzasadnić swoją ocenę i jasno sformułuje oczekiwania. Potrzebna jest nam : żelazna ręka, a w niej bukiet róż”.
Pewnie przeszłabym nad tym do porządku dziennego, gdyby nie to, że sytuacje takie, jak te, pojawiały się coraz częściej. Zaczęłam o tym intensywnie myśleć. Pomyślałam, że to jest informacja o rynku, ale i o mnie. Pojawił się sparring.
Sparring – nowe podejście
Tak jak koncepcja coachingu, pojęcie sparringu wywodzi się ze sportu. W sporcie tym terminem określa się kontrolną walkę treningową , stosowaną w celu sprawdzenia formy zawodnika. Termin ten pojawia się również na opisanie spotkania towarzyskiego dwóch drużyn, mającego charakter szkoleniowy. Moją ambicją jest, by pojawił się na sali szkoleniowej i współwystępował z tradycyjnymi sposobami rozwoju ludzi dorosłych.
Sparring jest dla mnie mieszanką humoru (ironii, sarkazmu), miękkiej konfrontacji i życzliwości. Rozmowa często przypomina wtedy dyskusję przekomarzających się ze sobą przyjaciół. Technika to zakłada świadome działanie trenera, który z rozmysłem stosuje różne niekonwencjonalne techniki komunikacyjne w celu eksplorowania nowych obszarów umysłu i uczuć klienta. Sparring oznacza dla mnie również zgodę klienta na takie doświadczanie, odwagę w przyjmowaniu i analizowaniu „ciosów”.
W sparringu często spontanicznie mówię swoim klientom, co przychodzi mi do głowy. Oprócz refleksji intelektualnej (wgląd) stosuję riposty, celne i bezzwłoczne odpowiedzi na ich uwagi, komentarze lub pytania. Mam poczucie, że wyrażanie swoich myśli może być dla procesu zmiany bardzo korzystne. Ale nie to, by skonfrontować kogoś z jego słabościami, bo to zrobi za niego życie, lecz po to, by mu zasygnalizować, że nie jest mi obojętne, co zrobi, że zależy mi na tym, jaki będzie rezultat.
Nie można sparować „z dystansu”. Bez dobrego kontaktu nawet najmądrzejsze techniki stają się bezużyteczne. Sparing kreuje więź, jakże potrzebną przy długofalowej współpracy. Wymaga od uczestników większego zaangażowania. Jest wydatkiem, który zwraca się w postaci motywacji oraz wielu kreatywnych pomysłów na zmianę istniejącego stanu rzeczy.
Nie tak samo
W języku polskim istnieją dwa podobne brzmieniowo słowa: konwersacja i konfrontacja. Obydwa dotyczą rozmowy. I obydwa znajdują zastosowanie w sparringu. Konwersacja oznacza: dialog, współpracę i nie polega na ostatecznym przekonaniu partnera w rozmowie do swoich przekonań. Konfrontacja z kolei tożsama jest z kłótnią, sprzeczką, targiem i oznacza stawanie twarzą w twarz z przeciwnym stanowiskiem.
Sparring łączy umiejętności słownej komunikacji i miękkiego konfrontowania się. Kiedy bowiem sparrujemy, co oznacza, że w rozmowie z klientem przedstawiając mu własny punkt widzenia, wyznaczamy mu nieprzekraczalne granice. Mówimy co czujemy i myślimy, ale nie po to, by zrobić mu krzywdę, lecz dać cenną wskazówkę, co powinien zrobić inaczej. Najskuteczniej robimy to za pomocą słów, kiedy otwarcie i szczerze określamy konsekwencje jego zachowań. Tak jak w uczciwej kłótni. Kłótnia nieuczciwa to kłótnia ostra, raniąca, bezproduktywna, a niekiedy gwałtowna. Towarzyszą jej następujące założenia:
- Konflikt jest okropny.
- Musimy go unikać, jak długo to będzie możliwe.
- Powinniśmy się zgadzać.
- Powinniśmy być dla siebie mili.
- Ja mam rację, a ty jesteś w błędzie.
- Tylko jedna strona może wygrać.
- Konsekwencją wygranej jednego z nas jest przegrana drugiego.
- Lepiej będzie, jeśli zaatakuję pierwszy i przejmę kontrolę, a by upewnić się, że wygram.
Uczciwa kłótnia to szczera i otwarta dyskusja dwóch stron posiadających odmienne zdanie na temat, wykluczająca przemoc i krzyk. Obowiązują w niej określone zasady, dzięki którym rozmowa jest spokojna i strony „grają uczciwie”. Zwykle kończy się rozwiązaniem satysfakcjonującym dla obojga. Opiera się na innych założeniach:
- Radzenie sobie z konfliktem jest testem na nasze kompetencje społeczne.
- Konfliktów nie można uniknąć. Na szczęście można je przewidzieć i się do nich przygotować.
- Nie musimy się zgadzać. Możemy pięknie się różnić w przekonaniach.
- Możemy wyrażać nasze prawdziwe uczucia i emocje. Negatywne emocje też niosą informację.
- Nikt nie ma monopolu na rację.
- Nie można tego uniknąć i taka sytuacja jest jak najzupełniej normalna.
- Obydwoje możemy wygrać.
- Współpracując ze sobą, dojdziemy do kompromisu i rozwiązania naszych problemów.
- Przegrana w sparringu może oznaczać zwycięstwo: w zakresie większej samokontroli i opanowania .
W czy coaching i sparing są podobne?
W obydwu przypadkach – zakładamy, że wewnętrzne przeszkody są bardziej zniechęcające niż zewnętrzne. Każdy, kto np. gra w tenisa, doświadczył zapewne gorszego dnia na korcie, kiedy to mu nic nie wychodziło. Tak w coachingu, jak i w sparringu zakładamy, że jeżeli można pomóc klientowi, to tylko poprzez wyzbycie się jego wewnętrznych przeszkód stojących na drodze jego efektywności. Obydwie metody służą uwalnianiu potencjału klienta i maksymalizowaniu jego efektywności. Moim zdaniem to świetne metody, która pomagają ludziom w efektywnym uczeniu się, gromadzeniu informacji o sobie lecz również otoczeniu, a przez to – osiąganiu pożądanych wyników.
W czym coaching i sparring się różną?
Podejściem. Coaching oznacza pracę z przekonaniami. Przekonania to poziom intelektualny, wzorce umysłowe, reguły według których działamy, które się ma, zmienia i traci. Sparring zaś – oznacza pracę z emocjami. Np. śmiechem. Kiedy ludzie mogą wybierać między śmiechem a płaczem, większość z nich wybiera to pierwsze. Dla klienta emocje, jakie wywołujemy podczas sesji są często jedynym sposobem, aby zobaczyć swój problem w nowym świetle. W ten sposób problemy stają się lżejsze, łatwiej nimi zarządzić. W takim stanie emocjonalnym klienci mają dostęp do całkiem innych zasobów. Dzięki temu nabierają dystansu do trudności, jakich doświadczają w życiu. To ich wzmacnia.
Technikami. W coachingu uczono mnie, że należy ważyć każde słowo, a ten zarządza rozmową, kto zadaje pytania. Moi koledzy wiedzą, że mówienie w coachingu jest ryzykowne. Jako trener umiem mówić, jako coach potrafię powstrzymać się od mówienia. Kiedy sparruję – mówię, co przychodzi mi do głowy. Bo kiedy mówię ludziom, co czuję i myślę, nie robię nikomu krzywdy, ale dostarczam cennej wskazówki, co powinien w sobie zmienić. W czasie sparringu pozwalam sobie wobec klientów na śmiałe interwencje. Dla ich dobra, za to mi płacą. Za zdecydowaną bez owijania w bawełnę informację zwrotną, za przedstawienie innego niż własny punktu widzenia, za uważną analizę deklarowanych nieefektywnych założeń, za pomoc w ich pozbyciu się i zastąpieniu bardziej funkcjonalnymi.
W czym sparring różni się od treningu?
Sparring nie uczy, raczej pomaga się uczyć. Nie jesteśmy pustymi zbiornikami, do których wszystkiego trzeba nalewać. Jesteśmy bardziej podobnie do żołędzi, z których każdy zawiera w sobie potencjał stania się wspaniałym dębem. Potrzebujemy pokarmu, zachęty, światła, do którego byśmy sięgali, aledębowość jest w nas!!!
W sparringu kluczowy jest dobór partnera. Oprócz sprawności komunikacyjnych, umiejętności szybkiego wyciągania wniosków, ripostowania, poddawania w wątpliwość, argumentowania, prowokacji czy empatii korzystam często z humoru słownego czy sytuacyjnego.
Co jest efektem sparingu?
Zmiana. Ograniczających przekonań, myśli i emocji. Szybko zbudowana świadomość, nowe pomysły, energia do ich realizacji. Mówią, że im więcej potu na treningu, tym mniej krwi w realnym życiu.
Dzięki sparringowi moi klienci realnie mobilizują swoje zasoby. Także te, które są najgłębiej ukryte. Nabywają wiedzy o tym kim są, czym dysponują, a przecież nie od dziś wiadomo, że „łatwiej przejść przez ciemny las, kiedy ktoś idzie obok”.