Problem pojawia się także, gdy współpracownicy są nastawieni na wyścig szczurów. Jeśli dany pracownik zacznie wyłamywać się z zespołu, a współpracownicy będą nastawienie na siedzenie „w okopach”, to będą starali się go wyeliminować, bo zakłóca porządek, spokój.
– Wówczas wszystko będzie zależeć od reakcji kadry zarządzającej. W dzisiejszych czasach często zdarza się, że jeśli kogoś nie lubimy lub jeśli kolega jest lepszy, to podcinamy mu skrzydła – mówi Piesiewicz.
Podnieść zaangażowanie pracowników mają także systemy benefitowe, które bardzo często zamiast motywować – demotywują.
– Są firmy, które w pakiecie benefitów oferują żłobek dla dzieci, dodatkowe dni urlopowe dla rodziców czy wyprawkę dla dziecka. Pracownik, który nie jest rodzicem, nie skorzysta z tej oferty. Niedopasowane i niespersonalizowane systemy benefitowe to problem wielu firm. Co z tego, że firma ma w swojej ofercie szeroki wachlarz benefitów, jeśli pracownik nie może wybrać nic dla siebie? Dajmy ludziom wybór, to ich zmotywuje – ocenia Justyna Piesiewicz.
Brak odpowiedniej liczby zleceń i zamówień nie wpływa dobrze na motywację. Oczywiście zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie się cieszyć, że może przychodzić do pracy, nic nie robić i dostawać za to pieniądze.
– Jednak pracownik, który chce się spełniać, nie będzie zadowolony. Zazwyczaj przychodzimy do pracy, aby pracować – podsumowuje Liliana Swoboda.
Diagnoza problemu
Liliana Swoboda wyjaśnia, że już na samym początku współpracy z klientem, można się domyślać, jaka atmosfera panuje w firmie.
– Przykładowo grobowa cisza nie wróży nic dobrego, tak samo jak sposób palenia papierosów przez pracowników przy wejściu do biurowca – jeśli robią to nerwowo, przestępując z nogi na nogę, skupiając się w małych grupach, rozmawiając szeptem, to jest to sygnał, że to przysłowiowe pięć minut na papierosa jest jedynym sposobem, aby porozmawiać i wymienić firmowe newsy – mówi.
Dobry szef wyłapuje tego typu rzeczy i naprawia je na bieżąco. By jednak zdiagnozować demotywujące elementy w firmie, trzeba obserwować i rozmawiać z ludźmi.
– Zarządzanie jest jak jazda samochodem, czasem trzeba delikatnie skręcić kierownicą w lewo, czasem w prawo, by jechać prosto. Zresztą kierujemy samochodem a nie zarządzamy nim. Podobnie powinno być i z pracownikami – kierujmy nimi a nie zarządzajmy. – porównuje Piesiewicz.
Nasuwa się zatem pytanie, czy szefowie nie widzą, czy nie chcą widzieć demotywujących problemów, które są obecne w firmie. Odpowiedź nie jest jednoznaczna. Jak uważa Liliana Swoboda nie można generalizować. Są pracodawcy, którzy raz w tygodniu kupują pracownikom świeże owoce. Są jednak i tacy, których tego typu kwestie nie interesują.