Od kilku lat między dużymi, średnimi i małymi firmami zaostrza się rywalizacja o młodych i utalentowanych pracowników. Na rynek pracy wchodzą coraz pewniej najmłodsi, przedstawiciele pokolenia 1990 -2000. To oni są teraz najbardziej pożądanymi pracownikami. Niektórzy się im dziwią, jeszcze inni się ich obawiają. A może po prostu nie znają instrukcji ich obsługi?
Pracodawcy nie tylko nie rozumieją potrzeb pokolenia millenium, ale też nie potrafią do niego dotrzeć. A tymczasem, żeby kogoś zatrudnić i pozwolić się rozwijać, wpierw trzeba go poznać i zrozumieć. W końcu jak mówi pewne przysłowie: „można sobie kupić psa, ale nie można kupić sobie merdania jego ogonem”.
Co zatem robić? Wystarczy wyjść naprzeciw ich oczekiwaniom. Na przykład pochwalić się praktycznymi udogodnieniami, np. atrakcyjną lokalizacją biura, do którego pracownicy mogą dojechać ścieżką rowerową.
Sprawdza się również podczas rozmowy rekrutacyjnej podkreślanie, że dla firmy liczą się nie tylko zyski, ale przede wszystkim pracownik. Młodzi ludzie z pokolenia millennium cenią sobie podejście, które pozwoli im łączyć pracę z życiem prywatnym. Życzliwość i elastyczność pracodawcy w tym zakresie będzie przez nich mile widziana.
Millenialsi lubią indywidualne podejście, spodoba im się zapewne rozmowa z przyszłym szefem o możliwościach rozwoju zawodowego. Podobnie jak regularna informacja zwrotna dla kandydata po spotkaniu. Dla nich to wyraz szacunku i partnerskiego podejścia w rozmowie.
Pełny tekst: https://tutaj