– No i skończyły się święta – powiedział M. wyrzucając przez okno choinkę, która zajęła się ogniem od płomieni żywych świec.
– Och, nie, święta nigdy się nie kończą, jeśli nie chcesz – odparłam. I szybko dodałam: Święta to stan umysłu.
Dlaczego tak rzadko świętujemy nasze sukcesy, zwycięstwa, niezależnie od tego, jak są duże? Dlaczego po osiągnieciu jednego celu, rzucamy się na następny bez przerwy? Dlaczego nie poświęcamy chociaż chwili na to, by SOBIE pogratulować?
Lubię co jakiś czas zadawać ludziom takie pytanie: „W jaki sposób zamierzasz podziękować sobie za to dokonanie?”. Większość moich rozmówców odpowiada na to pustym spojrzeniem. Mają oczy szeroko otwarte wyłącznie na to, czego sami nie zobaczyli. Smutne oczy, lodowato błękitne, patrzą na mnie, jakbym tylko ja mogła je rozgrzać.
Niedawno wraz ze świątecznymi życzeniami otrzymałam mail, a w nim takie oto słowa: „Powinniśmy cię obsypać prezentami, tak zmieniłaś nasze myślenie i wywarłaś na nas impact. Twoje imię dalej wraca na spotkaniach (nawet dziś), a ja do teraz sama się dziwię jak bardzo nie rozumiałam słowa odpowiedzialność, ownership i jak źle to definiowałam jeszcze rok temu. Bardzo mocno pracujemy nad tym, co nam przekazałaś”.
W takich właśnie okolicznościach do mojej kolekcji dołączył przybrudzony oud z różą, drewienkami i wanilią. Takie lubię najbardziej. Od teraz zawsze będą go kojarzyć z tym projektem, mailem. Takie przywołanie zapachowe zdarzeń nazywane jest efektem Prousta – to odwołanie się do słynnej sceny, gdzie bohater powieści macza ciasteczko, magdalenkę, w herbacie, a jego smak i zapach przywołują niezwykle żywe wspomnienia.
Człowieku, kup sobie kwiaty albo nowy kubek do kawy. Albo torebkę, może buty. Albo jak ja – flakon niszowych perfum. Zrób sobie dzień wolny. Zamknij laptopa i powiedz sobie: „Dobra robota! Świętnie się spisałaś/ spisałeś”. Pogratuluj sobie sukcesu. Bo jeśli tego nie zrobisz, to po co w ogóle tak ciężko pracujesz? Świętuj każde małe zwycięstwo. W ten sposób przypominasz sobie i wszystkich wokół, że każdy z nas jest wartościowy. I że życie ma sens.
Może nie udało ci się trafić na łamy magazynów ani zdobyć żadnych nagród, ale jeśli jesteś dla innych oparciem w trudnych chwilach? To wystarczy i bywa o wiele ważniejsze. Może przebaczyłaś/ przebaczyłeś komuś, kto cię zranił. Może nie było ci łatwo, ale zniosłaś/ zniosłeś to mężnie. Nie zapominaj o małych osobistych osiągnięciach. Często to one są najwięcej warte.
Mądrzy ludzie traktują swoje życie jak kamienie, po których można przejść przez szeroką rzekę. Każdy z nas od czasu do czasu wpadnie do wody. Sukces polega na dotarciu na drugi brzeg, niezależnie od ilości błota w butach. Jesteś, to wystarczy. Wznieś toast na koniec 2024 i początek 2025 roku za tę dziewczynkę, który przeżyła oraz za tego chłopca, który jest.
(…)
Pewnie się zastanawiacie, dlaczego pozwalam Wam, nieznanym mi osobom, przeczytać fragmenty mojej książki. Niewykluczone, że to syndrom „pasażera autobusu”, który objawia się tym, iż z niewiadomych przyczyn opowiadamy zupełnie obcym ludziom najbardziej intymne szczegóły swojego życia.
Myślę jednak, że wyjaśnienie jest dużo prostsze niż się wydaje. Nasze pragnienie bycia zrozumianym jest silniejsze od lęku przed odkryciem się. Najatrakcyjniejsze na tym świecie jest połączenie pewności siebie, którą bez wątpienia mam i nieśmiałości, o którą nikt mnie nie posądza. Zmieszanych oczywiście w odpowiednich proporcjach. Zbyt dużo tego lub tamtego i wszystko stracone. Straciłam? Ćwiczmy się w małych stratach, bo nic nie jest nasze i na zawsze.
Człowieku, naucz się cieszyć swoimi osiągnięciami. Poświęć dziś trzy minuty i prześledź swoje dokonania w czasie minionych 12 miesięcy. Założę się, że jest ich więcej niż przypuszczasz.
Wygląda na to, że w święta wszyscy trochę tracą rozum. Żyjemy, by świętować życie jakie mamy, a nie rozczulać się nad tym, które straciliśmy. Co będziesz świętować?