Wprowadzenie: Zebranie zespołu projektowego w pewnej kreatywnej agencji. Trwa dyskusja, w której uczestnicy poszukują rozwiązań problemu dotyczącego istotnych dla interesów kluczowego klienta spraw. Wszyscy w tym zespole zazwyczaj starają się zrobić coś, co przekracza ich możliwości. Dopiero wtedy mogą przecież liczyć na to, że coś im się uda. Niestety nie zawsze jest to takie proste. Tym bardziej, że raz na jakiś czas do spotkań kreatywnych dołącza ich szef.
Karol jest menedżerem od ponad 10 lat. Swą błyskotliwą karierę zawdzięcza nie tylko latom życia, ale i udokumentowanym osiągnięciom. Oraz niezłomnemu wewnętrznemu przekonaniu o swojej wyjątkowości. Jest na to pewne żargonowe określenie, które w wyjątkowo celny sposób oddaje to, co Karol myśli o sobie oraz jak traktuje innych. Pracuje po szesnaście godzin dziennie, siedem dni w tygodniu. Musi być najlepszy. Koniec dramatu. Kurtyna.
Anatomia pewności siebie
„Kochaj siebie” – często słyszymy to hasło, czytamy o nim, myślimy. Sprawa jest poważna, bo bez miłości własnej nie doświadczymy w życiu nigdy bliskości w żadnej relacji: osobistej czy zawodowej. Dobrze jest myśleć o sobie dobrze. Znać swoje talenty (każdy je ma), pamiętać o swoich lukach kompetencyjnych (nikt nie jest od nich wolny). Lubić siebie, siebie akceptować.
Patrząc na ludzi pewnych siebie, myślimy często: „im wszystko tak łatwo przychodzi!”. To nie do końca prawda. Pewność siebie nie czyni nas chodzącymi ideałami, nie sprawia również, że stajemy się nieczuli na porażkę. Ona zawsze boli, a może nawet w tej sytuacji bardziej? Życie z pewnością siebie jest pełniejsze, ponieważ pewność siebie nas mobilizuje do działania. Wraz z większą wiarą w siebie w pakiecie otrzymujemy dodatkowo coś bezcennego: poczucie ufności we własne siły nawet w obliczu życiowych czy zawodowych trudności. Ludzie pewni siebie doceniają swoje zalety, są bardziej zrelaksowani i chętniej współpracują z innymi. Czasami potrzebują innych ludzi, żeby na ich tle korzystnie się wyróżniać. Pewność siebie zmienia ich życie na zawsze i doskonale smakuje!
Niektórzy twierdzą, że z pewnością siebie i akceptacją trzeba się urodzić i że jest to szczególna umiejętność, dostępna jedynie nielicznym. Łatwo jest być pewnym siebie, gdy jest się Robertem Lewandowskim czy Michałem Żebrowskim, prawda? Talent i popularność z pewnością sprzyjają pewności siebie, niemniej jednak nawet ludziom zdolnym i pięknym czasami jej brakuje. Pod tym względem nie różnią się od reszty. Jeśli pewność siebie jest wyłącznie dla pięknych, to dlaczego niektórym przybywa jej z wiekiem, pomimo utraty urody i atrakcyjności? Może dlatego, że pewności siebie można i trzeba się jej nauczyć – nie jest to żaden szczególny dar. Wszyscy w końcu mamy skończone osiemnaście lat, co czyni z nas ludzi dorosłych. Za to nasza dojrzałość emocjonalna bywa, że pozostawia wiele do życzenia.
Pewna niepewność
Czasami zdarza mi się słyszeć: jesteś arogancka i agresywna! Pytam wtedy: skąd to wiesz? Jak to widać w moim zachowaniu? Bo pewność siebie to nie to samo, co arogancja. Różnica między nimi jest moim zdaniem prosta: arogancja wyrównuje brak pewności siebie. Aroganci walczą o swoje racje, po to by udowodnić światu słuszność własnych koncepcji, podczas gdy ludzie pewni siebie potrafią przyznać się do błędu. Osobiście uwielbiam przepraszać, nie za coś, raczej po coś.
I jeszcze jedna różnica: aroganci poniżają innych, podczas gdy ludzie pewni siebie nie czują takiej potrzeby. Prawdziwa pewność siebie nie potrzebuje arogancji. Ja też jej nie potrzebuję. Więc??Nic nie sprzyja bardziej pewności siebie niż zawodowy sukces. Liderzy, którzy posiadają poczucie własnej skuteczności mają świadomość swoich zdolności, mogą przeglądać się w rezultatach, a w razie potrzeby posiadają też gotowość do podejmowania nowych działań, ich pewność bierze się z doświadczeń. Są mądrzy, a ich kompetencje widać i słychać.
Niepewni siebie menedżerowie wyolbrzymiają stojące przed nimi trudności, mają naturalną potrzebę odraczania zadań w sytuacji prac nad zadaniem (jakże powszechna przypadłość). Często podlegają stresowi, przez co ryzykują życiem i zdrowiem, ale przecież każdy może sobie wybrać śmierć… Pewni siebie ludzie z kolei są skłonni wierzyć we własne siły – mają kontrolę nad własnym życiem i generalnie radzą sobie lepiej. To wydłuża życie i poprawia komfort jego przeżywania!
Skłonność do przesady
A co z tymi, którzy mają nadmierną pewność siebie? Jak by to powiedzieć – są równie niepewni, z tą jedynie różnicą, że swoim zachowaniem próbują sobie zrekompensować poczucie niepełnowartościowości czy wstydu. Pokochać siebie to początek romansu na całe życie– napisał Oskar Wilde. Ale miłość do siebie nie jest celem samym w sobie. Jest środkiem. Środkiem do większej otwartości w relacjach z ludźmi, do zbudowania prawdziwie głębokiej i dojrzałej więzi z człowiekiem, drogą do dobrego życia. Trzeba zacząć od siebie, lecz nie kończyć na sobie. Proste? Bynajmniej.
Istnieje ciemna strona nadmiarowej pewności siebie, nadmiernej miłości własnej – przesadne zaabsorbowanie sobą. Potrzeba nadzwyczajnej aprobaty otoczenia z tendencją do manipulowania informacjami i wykorzystywania innych ludzi dla zaspokojenia własnych potrzeb. Menedżerowie rzadko kiedy są świadomi tej psychologicznej pułapki.
Nawiązuje ona do pewnego przekleństwa bogów starożytnego świata, którzy chcąc ukarać pięknego młodzieńca za jego pychę, zesłali na niego dotkliwą torturę – miłość do własnego odbicia. Tragedia Narcyza, bo o nim mowa, wiąże się z pułapką miłości do nieprawdziwego odbicia, nie zaś do prawdziwego siebie. Narcyz był zależny od własnego odbicia i skupiony tylko na własnej osobie. Wpatrując się w swój obraz w wodzie, usychał z tęsknoty za nieosiągalnym obiektem swej miłości. Tkwił w poczuciu pustki i beznadziejności, a na koniec umarł z żalu, tęsknoty, samotności, nie wiedząc nawet, że kochał tylko swoje odbicie. Szkoda Narcyza!
Jak wygląda narcyzm, każdy widzi. Każdy przecież wcześniej czy później spotkał na swojej drodze osobę, która była mistrzem w przecenianiu własnych talentów i możliwości, skupianiu się na sobie. Współcześni narcyzi lubią władzę, nic więc dziwnego, że ją przejmują. Są czarujący i ekstrawertyczni, niekoniecznie bywają jednak dobrymi liderami. Nieważne co robią, nigdy nie czują się wystarczająco dobrze. Z czasem są coraz bardziej uwikłani w niekończącą się walkę, aby zgromadzić coraz więcej władzy, pieniędzy, prestiżu.
Ważne jest przy tym, by nie mylić narcyzmu z wysoką samooceną: osoba z wysoką samooceną jest pewna siebie i czarująca, ale posiada także element opiekuńczości i chce rozwijać relacje z ludźmi. Narcyzi nie dbają zbytnio o innych, mają deficyt empatii. Arogancja i nadmierna pewność siebie nie chodzą pod rękę z umiejętnością budowania i podtrzymywania dobrze prosperujących grup ludzi oraz inspirowania ich do pracy we wspólnym interesie. A przecież o to chodzi w budowaniu efektywnych zespołów.
Kto ci to zrobił?
Żyjemy w epoce narcyzmu. Niewielu z nas jest całkowicie wolnych od jego cech. Idea narcyzmu zawiera się w końcu w takich wyrażeniach jak: „co z tego będę mieć?” czy „dbać o własny interes”. W biznesie w tej kwestii istnieje wyjątkowo sprzyjające środowisko. Ale jak długo można za własne niedoskonałości obciążać innych, rodziców czy społeczeństwo?
Jeśli liderzy w firmach będą mieli potrzebę oddawania czci takim zewnętrznym atrybutom jak prezencja, status, władza i pieniądze, mogą łatwo dojść do ograniczającego przekonania, że to co wewnętrzne: uczucia i czyny, o których tylko samemu się wie – się nie liczy. I trzeba je schować, skrzętnie ukryć. Tymczasem jedynie prawdziwe i trwałe poczucie własnej wartości pochodzi z wewnątrz, z robienia tego, co prawdopodobnie tylko samemu uważa się za właściwe. Uznanie dla tej subiektywnej, nieuchwytnej rzeczy jest tym, co mamy na myśli, kiedy mówimy, że ktoś ma „charakter” – tę tak rzadką dziś cechę.
Narcystyczny lider zwykle poprzestaje na własnych pomysłach, zamyka się w sobie i wycofuje w pompatyczne, ambitne fantazje, by ochronić się przed głębokim uczuciem bezwartościowości wywołanym przez fakt, że nikt go nie akceptuje naprawdę. Gigantomania pozwala mu wierzyć, że jest pełny i doskonały. Może w tej sposób odgradza się właśnie od głęboko skrywanego poczucia, że jest żarłoczną bestią, gotową mordować, żeby tylko się najeść i przeżyć? Bo pożywieniem tej bestii jest podziw. Ale na to trzeba sobie zasłużyć!
Narcystyczny szef może mieć skłonność do budowania powierzchownych społecznych relacji, niewiele bowiem osób chce stosować się do jego zasad. Narcyzi mogą mieć nawet w swoim otoczeniu sympatyków czy entuzjastów, znajomych w pracy, ale niewielu przyjaciół. Najbliższe narcyzom są inni narcyzi, z którymi utrzymują wygodny dystans, wymieniając jednocześnie gesty wzajemnego podziwu. Żadna ze stron nie wysuwa emocjonalnych żądań.
Schemat jest niestety dość niszczący. W końcu ludzie mogą mieć dosyć takiego lidera. Albo go zostawiają, albo rewanżują się tym samym. Partnerzy odchodzą, przyjaciele przestają spędzać z nim czas, zwalniają się z pracy. Odchodzą od szefa.
Ja deklinuję!
Miłość do siebie ułatwia zdobycie akceptacji i uznania w oczach innych ludzi. Ktoś, kto kocha siebie zachęca ludzi ze swojego otoczenia do okazania mu naturalnego szacunku. Kochać siebie to zadanie, które daje satysfakcję większą niż jakiekolwiek inne wyzwanie, jakie podejmujemy w swoim życiu. Ja kocham, ty kochasz, on, oni kochają…
W książce „Program zmiany sposobu życia” autorzy: Jeffrey E. Young oraz Janet S. Klosko omawiają jedenaście autodestrkcyjnych wzorców osobowościowych, określanych jako życiowe pułapki. Pokazują, jak je rozpoznawać, wyjaśniają ich genezę oraz opisują strategie zmiany.
Książka uzupełnia pewną ważna lukę w dostępnych aktualnie pozycjach na temat pracy nad sobą (samorozwoju). Uwielbiam to podejście. Także za termin, który na stałe wszedł do psychologii, a który uważam za przejaw zdrowego nastawienia do zmiany: empatyczna konfrontacja z sobą samym. Wielu ludzi albo krytykuje siebie zbyt surowo, kiedy czują, że nie zmienili się wystarczająco. Albo jest zbyt pobłażliwych i wymyśla usprawiedliwienia, aby uniknąć trudnych sytuacji. Nasze doświadczenia tłumaczą, dlaczego zmiana reakcji, nawyków jest trudna i wymaga tyle czasu. Nie wyjaśnia jednak, dlaczego ktoś stale ulega destrukcyjnym wzorcom zamiast pracować ciężko nad ich zmianą.