Nie ma życia bez strat. Niektóre są rozwojowe: coś tracąc, coś zyskujemy. Takie straty nie wymagają żałoby. Można się rozstać i zejść ponownie: z przyjaciółką albo mężem, partnerem w biznesie. W końcu życie zna przypadki, kiedy ludzie wracają do siebie po latach. Takie straty nie są nieodwracalne. Istnieje jednak całe mnóstwo strat, które domagają się przeżycia i opłakania. To są straty nieodwracalne.
Swojego syna nosiłam pod sercem przez osiem miesięcy. W dramatycznych okolicznościach przedwcześnie przyszedł na świat. Kiedy walczył o swoje życie, ja także byłam na granicy światów, w śmierci klinicznej. W jednej chwili straciłam wszystko, co uważałam za dane na zawsze. Straciłam też ochotę na dalsze życie.
Gdyby ktoś mi powiedział, że całe moje życie zmieni się w ciągu kilku godzin, parsknęłabym śmiechem. Od szczęścia i tragedii. Tyle wystarczyło – kilka godzin, by wszystko czego pragnęłam i co kochałam, zniknęło. Jest takie słowo, które pochodzi z języka portugalskiego. Saudade. To słowo nie ma dokładnej definicji. Opisuje raczej uczucie obezwładniającego smutku. Uczucie, które pojawia się, kiedy człowiek zda sobie sprawę z tego, że utracił coś na zawsze i że nigdy już tego nie odzyska. Nieodwracalnie.
Nieodwracalnie zmieniło się też moje życie. Straciłam kogoś kochanego, ale też rolę matki, do której się przygotowywałam. Każdy przecież wyobraża sobie, że jest jakiś, jakoś wygląda, coś będzie robił, czymś się będzie zajmował, każdy ma jakieś poglądy zainteresowania. Na tym budujemy własną tożsamość. Zdarza się, że tracimy tę główną rolę, w której się obsadzaliśmy. Taka strata, która wymaga opłakania. Z drugiej strony – to szansa na to, żeby zobaczyć, kim się tak naprawdę jest. Ale o tym przekonałam się później.
Nie jestem jedyną osobą, która doświadczyła straty. Wszyscy tracimy dzień po dniu: zdrowie, rodziców, krewnych, dzieci, okazję albo nadzieję. Jest czas, by przywyknąć do tracenia, ćwiczyć się w utratach.
Od wielu lat w Dniu Matki bliska mi osoba, składa mi życzenia. Kiedyś trudno było mi je przyjąć. Nie czułam, że zasługuję na te powinszowania. Kurczyłam się w sobie, myśląc o tym, że nie jest moje święto. Doświadczenie straty, żalu po utracie własnego zaangażowania, wysiłku, uczuć, niezrealizowanych planów wymagało dużo czasu.
Dziś nie ma we mnie lęku przed kolejnym świętem, powoli zawróciłam do życia pomimo straty. Jestem matką, z ta różnicą, że moje dziecko nie żyje. Dlatego nie pytajcie kobiet, czy mają dzieci. Pytajcie, czy są matkami! Jak poradzicie sobie z moją odpowiedzią na wasze pytanie?
Czy kiedykolwiek zmieniałeś, zmieniałaś pracę lub mieszkanie? Na pewno pamiętasz, że różne cechy nowego miejsca szacowałeś, szacowałaś jako plusy lub minusy w stosunku do stanu aktualnego. Być może zauważyłeś, zauważyłaś, że w takiej ocenie straty robiły wrażenie ważniejszych niż zalet. Zalety jakoś nie istniały, były pomniejszane, takie oczywiste. Tak działała niechęćdo ponoszenia strat. Tymczasem to ważna część naszego życia.
Dzięki stracie syna stałam się bardziej pokorna wobec życia. Wyraźnie zbliżyłam się do siebie. Może nawet przygotowałam się do tej ostatecznej straty, którą kiedyś wszyscy będziemy się kiedyś musieli zmierzyć, a którą jest koniec życia. Bo jeśli nie jesteśmy przygotowani na śmierć, to taka strata może być ona rozpaczliwa. Ludzie nieprzygotowani na to, że życie pełne jest większych i mniejszych strat, mają poczucie, świat się kończy. Bo nie zrobili kariery, jaką zaplanowali. Często są zgorzkniali, sfrustrowani i emanują tym na zewnątrz.
Kiedyś spotkałam klienta Polaka, o kanadyjskich korzeniach, który powiedział mi na zakończenie dwudniowego warsztatu: „Świat potrzebuje mądrych ciotek”. Trzymam się tego uparcie. Nauczyłam się nie walczyć z życiem, nauczyłam się brać życie, takim, jakie jest. Nauczyłam się nie zwracać uwagi na straty, lecz dostrzegać korzyści. Żyć, po prostu. Pomimo.
Nasze blizny mają znaczenie. Świadczą o tym, że żyjemy, a nie uciekamy od życia. Kiedy wyraźnie je widzimy, odnajdujemy w nich nasze własne piękno. Mimo najboleśniejszej dla mnie straty, pożegnania się ze swoim wyobrażeniem o ważnej dla mnie roli, zobaczyłam, że jestem kimś znacznie więcej niż moje ciało, kariera zawodowa czy role, które pełnię.
Czas jaki spędziłam z kimś, kogo kochałam, nigdy nie będzie dla mnie stracony. Zostaje ze mną na zawsze. Dlatego na zawsze już będę matką mojego dziecka.Żadna prawda nie może uleczyć smutku po stracie ukochanej osoby. Nie może go uleczyć żadna prawda, żadna uczciwość, żadna siła, żadna dobroć. Przeżywszy ten smutek w pełni, możemy się jedynie czegoś z niego nauczyć, lecz to, czego się nauczymy
Czy jest coś czego nie chcę utracić? Poczucia, że jestem sobą. Kimś, kto zawsze czuje i przeżywa. Cieszy się, że żyje. Pomimo.
Pełny tekst: https://www.tamarabienkowska.pl/blog/
Więcej: „Pomimo. Tekst, który mi się napisał” (wkrótce).